Bernadeta Stano
Manoppello to niewielka miejscowość w rejonie Abruzji, rozłożona na zboczu zalesionego wzgórza między wysokimi masywami górskimi Gran Sasso i Majella a wybrzeżem Adriatyku. Sanktuarium Volto Santo – Świętego Oblicza, którego kustoszami są od wieków kapucyni, usadowiło się wraz z cmentarzem w górnych partiach wzniesienia. Widoki na góry z dziedzińca przed kościołem zapierają dech w piersiach. „Wstał, przeniknął skalne mury, Bóg natury. Alleluja” – śpiewają wierni w pieśni wielkanocnej wyrażającej radość ze zmartwychwstania Jezusa, który jest uważany równocześnie za Boga natury i Boga, który przezwyciężył śmierć.

Pobyt naszego zespołu badawczego Sztuka i Metafizyka w Manoppello i jego najbliższej okolicy zawierał oba te konteksty, czego namacalnym świadectwem są te zamieszczone poniżej osobiste relacje i fotografie. Przygotowywanie wystawy i konferencji naukowej w budynkach należących do Sanktuarium i z osobami, które na co dzień opiekują się relikwią – Wizerunkiem, Obliczem, Chustą…. z Manoppello i przybywającymi tu pielgrzymami (zgromadzenie Braci Mniejszych Kapucynów i Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Krwi Chrystusa) sprawiła, że wiele godzin spędziliśmy przy Nim, wobec Niego, obok Niego. Tu nocami powstawały teksty i obrazy, które tylko tam mogły zostać dokończone i tu zyskiwały ostateczny sens.

Rozmowy między sobą, rozmowy z Nim, wsłuchiwanie się w ciszę czyli w siebie, pozwoliły dopiąć i upublicznić pierwszy etap projektu o pięknym tytule: Metafizyczność obrazu. Obfitość przenikania, czyli o synestetycznej wartości dzieła, który zainicjował Stanisław Wójcicki. Efekty, o których mowa to m. in. wystawa artystów-wykładowców i studentów Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie pod tytułem „Twarzą w Twarz / Faccia a Faccia”. Miała ona w możliwie najdelikatniejszy sposób wejść w tę przestrzeń, ale też stanowić wyjątkowe forum dialogu interdyscyplinarnego. „Chcielibyśmy, by nasze prace stanowiły wotum, coś, co tu pozostawimy, by wyrazić naszą wdzięczność za to, że mogliśmy być w tym szczególnie dla nas ważnym miejscu. Wraz z przywiezionymi pracami chcielibyśmy wnieść w nie własne intencje i rozważania związane w najintymniejszą z możliwych relacji, z Bogiem.” – deklarowali artyści. Można zatem mówić, że wystawa ta stanowiła rodzaj modlitwy dziękczynnej i wprowadzenia artystycznymi środkami do kontemplacji Boskiego Oblicza z Manoppello…, a zarazem przedmowy (łac. praefatio) dla ich dalszych planowanych po powrocie działań. Poświęcimy jej niebawem osobny artykuł na naszym portalu.

Drugim namacalnym efektem naszych prac przed wyjazdem i w czasie pobytu była polsko-włoska konferencja naukowa o tytule takim jak projekt, która dla naszego zespołu stanowiła okazję poznania osób zaangażowanych w badania i popularyzację wiedzy o historii i fenomenie współczesnej recepcji Volto Santo. Obawialiśmy się o powodzenie tego trudnego dla nas logistycznie przedsięwzięcia, ale możemy stwierdzić z dumą, że mimo skromnych środków finansowych i odległości, które dzieli nasze środowiska pracy, doszło do spotkania, które nie tylko nam dało pożywkę do dalszej pracy, ale i gościom potwierdziło, a zapewne i niektórym przywróciło sens ich wysiłku badawczego. W konferencji wzięły udział osoby duchowne, publicyści, badacze: historycy sztuki filozofowie i artyści; m. in. Czesław Gadacz OFMCap, prof. Antonio Bini, s. M. Monika Gutowska SAS i dr Kazimierz Piotrowski.

Dyskusja toczyła się wokół historycznych i współczesnych kontekstów Volto Santo, z uwzględnieniem wpływu, jaki wywiera wielowiekowe dziedzictwo kulturowe i religijne tego obrazu ma na ikonografię sztuki religijnej i sakralnej oraz roli, którą ma do odegrania we współczesnym świecie. Prelegenci wskazywali jakie efekty daje zastosowania naukowych narzędzi interpretacji z zakresu filozofii, teologii i historii sztuki do Wizerunku z Manoppello oraz innych relikwii „nie ręką ludzką uczynionych”. Swoimi rozważaniami na temat wpływu Biblii i hagiografii na ich proces twórczy podzielili się również artyści, uczestnicy wystawy „Twarzą w Twarz / Faccia a Faccia”. Z częścią z tych wystąpień będzie można się zetknąć w przygotowywanej obecnie monografii pt. Bóg piękny. Welon z Manoppello i ikonologia Wcielenia. Wystąpienia wzbogaciły dwa materiały filmowe: film w reżyserii Jarosława Rędziaka pod tytułem ,,Oblicze Jezusa” oraz dokument przygotowany przez prof. Antonio Biniego przypominający osobę ojca profesora Heinricha Pfeiffera oraz jego wkład w badania nad Welonem z Manoppello w latach 90. XX wieku. Bardzo ważnym potwierdzeniem kierunku naszych badań była obecność podczas obrad siostry Blandiny Paschalis Schlömer, trapistki, pionierki badań naukowych na temat Całun z Manoppello. Osobiste spotkanie z nią, wspólna medytacja nad Obliczem, było tym, co z pewnością pozostanie z nami na dłużej.
Zespół Badawczy Sztuka i Metafizyka
dr hab. Łukasz Murzyn prof. UKEN, dr Sebastian Stankiewicz, dr hab. Rafał Solewski prof. UKEN, dr Bernadeta Stano, dr Agnieszka Daca, dr Jacek Pasieczny, mgr Stanisław Wójcicki; gość zespołu: Anna Grąbczewska

Współczesne badania i publikacje naukowe na temat Chusty z Manoppello, jak dotąd nie są w stanie wyjaśnić sposobu utworzenia obecnego na niej wizerunku twarzy Chrystusa. Jednocześnie nakładanie się topografii plam krwi i układu twarzy z pozostałymi zachowanymi płótnami grobowymi Jezusa z Nazaretu, szczególnie widoczne w zestawieniu z tzw. Całunem Turyńskim i Chustą z Oviedo noszącą jedynie plamy krwi z ust i nosa skazańca, nie pozostawiają wątpliwości, co do faktu, że chusta leżała na twarzy tego samego zmarłego. Obraz z Manoppello zawiera wizerunek łączący wszystkie ślady tortur, złamań i zranień rozpoznawalnych na pozostałych płótnach grobowych z widokiem poświadczającym żywego człowieka, jakby biorącego pierwszy oddech w momencie reanimacji, z charakterystycznymi efektami reakcji na dawkę tlenu, podobnymi także do tych, które występują u noworodków. Obraz w niewiadomy sposób utrwalony na półprzezroczystych włóknach bisioru morskiego, powstały raczej w wyniku zmian molekularnych poddanej promieniowaniu materii niż jakiejkolwiek znanej ingerencji człowieka, jest bogatym nośnikiem szeregu informacji. Całkowicie zanikający pod światło, w różnych warunkach oświetleniowych ujawnia różne widoki niosące kolejne porcje wiedzy na temat męki, śmierci i …zmartwychwstania Chrystusa. Natura tego obiektu, a także sposób jego wyeksponowania w nawie świątyni, mogą być w mojej ocenie modelem strukturalnym współczesnych dzieł sztuki religijnej i sakralnej. Zawierają one szereg ważnych podpowiedzi także dla współczesnych artystów nowych mediów. Relikwia ta prowokuje do przemyślenia na nowo nie tylko teologii malarstwa czy fotografii, ale także idei obiektu i obiektu ready made, instalacji, wideo instalacji, AR i VR. Sposób dostępu do Volto Santo inicjuje ogląd interaktywny i performatywny a przezroczystość wizerunku, przez który widzimy innych ludzi kieruje ku przemyśleniu na nowo potencjału sztuki relacyjnej, zaangażowanej i krytycznej.
Łukasz

Grób św. Tomasza Apostoła w Ortonie
Każdy dzień naszej pielgrzymki do Manoppello był pełen wrażeń. Głębia duchowych przeżyć splatała się z zachwytem nad Pięknem dzieł Bożych i tych uczynionych ręką ludzką. Mieliśmy nadzwyczajną szansę, aby wiele godzin kontemplować Święte Oblicze Chrystusa, ofiarowując Mu nasze krzyże, przedstawiając intencje i składając dziękczynienia. Dostąpiliśmy łaski adorowania serca naszego Zbawiciela i pięciu grudek krwi – pięciu Jego ran w Sanktuarium Cudu Eucharystycznego w Lanciano. Dzięki naszym Aniołom Stróżom mogliśmy podziwiać piękno Stworzenia w monumentalnych widokach na przełęczy św. Leonarda i pochylić się w oczarowaniu nad maleńkimi krokusami na zboczu jednego ze szczytów Maielli. Wspiąwszy się po kamiennych schodach w Roccacaramanico, zachwycaliśmy się otaczającą nas górską panoramą, by chwilę później stanąć w zadumie przed zamurowanym wejściem na teren klauzury w dawnym opactwie Celestynów w Badia-Bagnaturo. Za przyczyną wspólnie zanoszonych modlitw zdążyliśmy pokłonić się świętemu Mikołajowi i zobaczyć wspaniałą romańską kryptę w Katerze św. Justyna w Chieti. Procesja z darami dla świętego Tomasza w Ortonie przed naszymi oczyma spotkała się z poruszającym obrazem Caravaggia. „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28) – to odpowiedź Apostoła, gdy przemówił do niego Zmartwychwstały Jesus. Do nas także Bóg w swym miłosierdziu przemawiał w Manoppello, poprzez słowa Pisma Świętego, zsyłając nam znaki, obdarzając łaskami i wzruszającą wymianą Mszy Świętych. „Boże w dobroci nigdy nieprzebrany, żadnym językiem niewypowiedziany, Ty jesteś godzien wszelakiej miłości, poszanowania, chwały, uczciwości.”
Agnieszka

Wchodzimy do sanktuarium z jednej strony jako zwykli pielgrzymi, z drugiej jednak strony, jako osoby, które w tej półprzezroczystej chuście szukają odpowiedzi dotyczących przyszłości sztuki sakralnej oraz obrazu w ogóle. Wnosimy w przestrzeń sanktuarium nasze dary wotywne, które równocześnie są dziełami sztuki współczesnej.
Połączone zostały bardzo różne światy – osób zajmujących się Całunem z Manoppello naukowo, osób, które doświadczyły żywego spotkania z Jezusem poprzez Całun, a w końcu artyści i teoretycy z Polski. Poziomy, które z ostrożności stara się często sterylnie oddzielać – naukowy, religijny, artystyczny – tutaj się łączą, równocześnie nie mieszając się.
Wchodzimy też w społeczność, która funkcjonuje w sanktuarium. Kapucyni, którzy na wzgórzu w Manoppello są już od 400 lat; włoscy parafianie; ludzie, którzy przyjechali z odległych stron i zmienili całe swoje życie, by móc być tutaj na co dzień; pustelnica, która od 20 lat kontempluje Oblicze; Służebnice Przenajświętszej Krwi, które opiekują się pielgrzymami i parafianami oraz w końcu tłumy pielgrzymów z całego świata. Wszyscy zgromadzeni wokół półprzezroczystej chusty z obliczem Jezusa. Zostaliśmy przez nich przyjęci serdecznie, a ja na zawsze zapamiętam wykonanie pieśni „Czarna Madonno” po włosku na zakończenie porannej Mszy.
Anna

Monika, Służebniczka Przenajświętszej Krwi, co dzień na mszy o 7.30, wobec tego Oblicza rozjarzonego dla nas na różne sposoby mówiła językami, tak mają anioły stróże, kiedy siostra Blandina puściła Beethovena, żebym zobaczył w tym Obliczu radości i smutki wzrastania i dojrzewania, głoszenie i nauczanie, satysfakcje ze zrozumienia i przyjęcia, trud drogi, znużenie, wyrozumiałość, roztrzepanie apostołów i uczniów umiarkowanie pojętnych, entuzjazm, śmiałość i odejścia, załamania, zdradę, ból, cierpienie, torturę, zgrozę, śmierć i odrodzenie, zabliźnienie, ponowny głód i smak życia, a wreszcie wieczne miłosierdzie, co je oglądali w Dziejach Apostolskich, a z nimi u nas Faustyna, bo to nie tyle rozciągnięte w czasie było, co jest transcendentne. Bruzdy pozostałe po dziejach tej materii, prawdziwego znaku, Weroniki ocierającej i rozpostartej między Jerozolimą, Edessą, Kamulianą, Bizancjum zdobytym, Rzymem i jego rzezią przez luterskich landsknechtów, Manopello i jego kapucynami, troskliwymi, rozbrykanymi, kochanymi, niemieckim spiskiem Blandiny, Pfeiffera, Badde… przemieniały się w struny, po których przeciągał się smyczek w unisono skrzypiec i ciężkiej powadze wiolonczeli… By przywrócić radość zmartwychwstałego życia widzianego oczyma wiary, poprzez sensus fidei, w asteiologicznym rozumieniu i caravaggiowskim dotknięciu… I wybiegał poza pięciolinię w procesji do świętego Tomasza w Ortonie, pił caffè corretto do świętego Marka w euforii i Pacentro z niepotrzebnymi wieżami, pozował do bezczelnej selfie z cudem eucharystycznym w Lanciano, mruczał murmurando zajmując Roccacaramanico, zamierał w Badia-Bagnaturo, tam uwięziony i zamknięty na amen, ku rozpaczy ojca Mariana, osiołka, co się potknął, wywrócił i zdechł z tej zgryzoty. No co, sam tak mówił.
Wszyscy dość już mieli tej mojej wypowiedzi, ta jaszczurka obżarta ciastem Wielkanocnym to nawet wprost uciekła po ścianie galopem, miałem nadzieję że razem z moimi grzechami, bo modliliśmy się wtedy nieustannie, jak do tego namawiał święty Paweł, i synestetycznie, jak to sobie wyobraził Staszek w swoim projekcie,.
I zbawiennie, jak tego chciał sam Jezus.
Choć badacze sztuki to mówiliby uczenie, że immersyjnie, relacyjnie i afektywnie, bo byliśmy tam uwrażliwieni i wszyscy razem.
Rafał

Pamiętam, że czytając kilkanaście lat temu książkę Paula Badde o Volto Santo i będąc pod dużym wrażeniem sugestywności argumentów autora, zdumiało mnie, że fakt ponownego odkrycia rzymskiej Weroniki ukazującej zapisane na bisiorze oblicze Zmartwychwstałego Chrystusa znaczy dla świata tak mało i że w ogóle został on niezauważony. A wydawało mi się wtedy, że to przecież wszystko zmienia. Że niczym św. Jan wchodzący pierwszego dnia po szabacie do Grobu Pańskiego, który „Ujrzał i uwierzył” (J 20:8), ja także „ujrzałem i uwierzyłem”. I chodzi tu dokładnie o to samo doświadczenie, które było udziałem św. Jana: Jak to, czyżby wcześniej nie wierzył? …wierzył, ale nie do końca? …przez całe trzy lata ewangelicznej drogi z Chrystusem i pozostałymi apostołami? …i musiał dopiero ujrzeć namacalny dowód w postaci całunu na bisiorze? No to w takim razie, jakim ja byłem chrześcijaninem zanim ujrzałem Oblicze Zmartwychwstałego z Manoppello?
Książka Badde sprawiła, że wraz z rodziną pielgrzymowałem do Volto Santo od tego momentu dwukrotnie, obecna pielgrzymka była jednak szczególna, ponieważ wymagania naukowe projektu sprawiły, że musiałem przewartościować relacje między różnymi porządkami poznawczymi, które dotąd funkcjonowały we mnie we względnym oddzieleniu i nie niepokojone myślą, że za wszelką cenę powinienem je uzgodnić. Poznawczy porządek nauki i poznawczy porządek wiary od początku zdefiniowanej przez oświecenie nowoczesności, sztucznie od siebie oddzielono i uznano za sprzeczne, a my oddziedziczyliśmy przekonanie o ich rozdzielności w sposób automatyczny, rodząc się z końcem XX wieku. Oba porządki w trakcie przygotowania do wyjazdu i w trakcie trzeciej mojej pielgrzymki do Manoppello zaczęły się wzajemnie w sposób niezwykły łączyć i dopełniać, a rzeczy, o których myślałem, że je rozumiem, że je wiem, że w nie wierzę – zobaczyłem na nowo, już nie w nimbie abstrakcji, lecz w żywym doznaniu dosłowności Wcielenia i Światła.
Sebastian

Dni było siedem. Codziennie zadawałam sobie pytanie, po co tam jestem. Dla kogo, w czyjej intencji? Która z nich jest najważniejsza? Podziękowanie za dar zdrowia dla syna? Prośba o takiż sam dla syna innej kobiety? O rozeznanie w decyzjach, które stoją niecierpliwie za progiem? Wdzięczność za tych ludzi, którzy znaleźli się w tym samym miejscu, w tym samym czasie. Może właśnie najważniejsze to dziękować za to co tu i teraz: za wyciszenie własnych lęków i desperackie akty odwagi? I prosić, by to co dobre i piękne: przyjaźń, sens dalszej pracy, siły i chęci do działania, by to pozostało dłużej, jak najdłużej.
Zasypiałam kamiennym dobrym snem, ale bez odpowiedzi. Szóstego dnia, w niedzielę w Lanciano, przyszła podpowiedź. Zawstydziła mnie, odkrywając wyparte z pamięci wydarzenie z niedalekiej przeszłości, kiedy wobec kogoś tak ważnego dla mnie dawałam świadectwo niewiary w Zmartwychwstanie i sens oczekiwania na życie wieczne. Klęcząc przed monstrancją z Ciałem i kielichem z Krwią, myśląc z radością o tym, że będę jeszcze mogła wrócić do Manoppello przez Wizerunek, zaniechałam żalów i oskarżeń o to, co było i czego już naprawić zapewne nie będzie mi nigdy dane. Poczułam, że to już zostało mi wybaczone i mogę zacząć od nowa tę drogę.
Jeszcze mam w uszach śmiech Ojca Mariana, stukanie w kratki konfesjonału i oszałamiające ptaki o świcie. Jak zamknę oczy to widzę Obraz. Nie potrzebuję sobie odpowiadać na pytania o jego pochodzenie. Wystarczy mi fakt jego istnienia i dowody mocy (słowa świadectw, wota w Sanktuarium – ta upchnięta do klatki biała sukienka…). Manoppello – ręka pełna kłosów…
Bernadeta

Myśl, że Święte Oblicze z Manoppello jest wizerunkiem, który został utrwalony na drogocennej, antycznej tkaninie, na której z technicznego punktu widzenia jest niemożliwe namalowanie czegokolwiek, stała się powodem by rozbudzić w sobie ciekawość tego przedstawienia. Ta myśl, w połączeniu z doświadczeniem migotliwego kawałka plastikowej karty w hologramowo naniesionym wizerunkiem z Manoppello i wizerunkiem z Turynu naprzemiennie się przenikających, dała początek Projektowi Zespołu Sztuka i Metafizyka, gdzieś na łóżku szpitalnym u Żeromskiego w Krakowie. Taka intuicja, by ten projekt zacząć od tego wizerunku, który wtedy tak wyrysował się mi w głowie i pozostał tak wyraźnym. By dotknąć, poznać, ten na nowo odkryty – Weroniką nazwany – artefakt chrześcijaństwa, po badaniach, które zainicjowała przed ponad 30-laty specjalistka od ikon – zakonnica Blandina Paschalis Schlömer i prof. Heinrich Pfeiffer. Badania, które zainteresowały innych naukowców i w efekcie doprowadziły do zaskakującego odkrycia, że martwe Oblicze z Całunu Turyńskiego i żyjąca Twarz z Manoppello, to ta sama Osoba. To co mnie w tym projekcie zatrzymało to ta zdolność połączenia, transparentność, zdolność przenikania się Wizerunków, jak i ta nieosiągalna dla rozumu drobiazgowa rysunkowość. Jakby nadana tylko temu przedstawieniu z Abruzji z wyraźnymi cechami fotograficzności zapisu. Z naukowego punktu widzenia wizerunki te nie miały prawa zaistnieć. W całym świecie nie ma takiego obrazu, który swymi właściwościami mógłby chociażby w minimalnym stopniu równać się z tymi dwoma. Zgodność jest tak wyjątkowa, że trzeba tu mówić o matematycznym dowodzie. W tym kontekście spotkanie wizerunku i miejsca stało się kluczowe do zrozumienia tego zjawiska przenikania, stało się zarazem wyjątkowym przeżyciem i doświadczeniem otwierającym artystów, historyków sztuki, filozofów z zespołu Sztuka i Metafizyka na fenomen Oblicza. Pozostawienie w przestrzeni sanktuarium śladu w postaci wystawy prac, tak osobistych, było dla mnie, jak i zapewne dla wszystkich artystów biorących w niej udział, drogą osobistego spotkania z Chrystusem. I nie mam wątpliwości, że poza badawczymi aspektami projektu, Chrystus dając nam swój wizerunek odbicia twarzy na Całunie z Manoppello, wzywa nas wszystkich do ciągłego nawrócenia, do nawiązania z Nim osobistego kontaktu w sakramentach pokuty i Eucharystii oraz w codziennej, wytrwałej modlitwie. W objawieniach znanej włoskiej mistyczki Marii Valtorty zostały zapisane następujące słowa, które powiedział jej Jezus, a które kieruje do nas artystów, badaczy: „Chusta Weroniki jest bodźcem dla waszych sceptycznych dusz. Wy, racjonaliści, oziębli, chwiejący się w wierze, którzy przeprowadzacie bezduszne badania, porównajcie odbicie twarzy na Chuście z odbiciem na Całunie. To pierwsze jest Twarzą Żyjącego, to drugie Zmarłego. Jednak długość, szerokość, cechy somatyczne, kształt, charakterystyka są takie same. Nałóżcie na siebie te dwa odbicia. Zobaczycie, że sobie odpowiadają. To Ja jestem. Pragnę przypomnieć wam, kim byłem i kim się stałem z miłości do was. Abyście się nie zagubili, nie stali się ślepymi, powinny wam wystarczyć te dwa odbicia, aby doprowadzić was do miłości, do nawrócenia, do Boga” (Maria Valtorta, „L’Evangelo come mi e stato rivelato”, Centro Editoriale Valtoriano, 2003, s. 414).
„Musimy zarazem nieprzerwanie stale pamiętać o tym, iż: „Chrześcijaństwo to nie forma kultury, ideologia albo jakiś system wzniosłych zasad czy wartości. Chrześcijaństwo to Osoba. Chrześcijaństwo to Obecność. Chrześcijaństwo to Oblicze: Jezus Chrystus!” (Jan Paweł II, Berno, 4 czerwca 2004 roku).
Stanisław
Fot. z archiwum Zespołu Badawczego Sztuka i Metafizyka
POST COMMENT